xol
22-03-2013, 09:04
"Kiedy w spokojny wtorkowy wieczór w lipcu 2002 roku Tadeusz O. z Krakowa poszedł do kuchni, żeby zrobić sobie herbatę, zobaczył, że na podłodze leży wąż: nieco ponadpółmetrowy, czerwony w żółto-czarne paski. Długo nie mógł namówić strażaków, żeby przyjechali. Myśleli, że żartuje, przecież w Polsce takich węży nie ma.
(...) Jak dowiedział się później pan Tadeusz, nieproszonym gościem był najprawopodobniej niezwykle jadowity Micrurus corallinus - wąż koralowy. Hoduje się też co prawda łudząco do niego podobne, a zupełnie niegroźne węże pseudokoralowe - ale odróżnić je można, tylko zaglądając zwierzęciu w paszczę, a do tego trzeba je przecież złapać.
Ośmiu strażaków i specjalnie sprowadzony herpetolog (specjalista od gadów) przez ponad godzinę przestawiali szafki w kuchni tadeusza O., zanim za pomocą specjalnych chwytaków złapali pełzającego terrorystę (do apszczy mu nie zajrzeli, bo herpetolog uznał, że gad był zbyt zdenerwowany). Wąż prawdopodobnie uciekł z kolekcji jakiegoś hodowcy i dostał się do mieszkania przez przewody wentylacyjne."
dalej też jest ciekawie, ale nie chce mi się całego artykułu przepisywać ;)))
(...) Jak dowiedział się później pan Tadeusz, nieproszonym gościem był najprawopodobniej niezwykle jadowity Micrurus corallinus - wąż koralowy. Hoduje się też co prawda łudząco do niego podobne, a zupełnie niegroźne węże pseudokoralowe - ale odróżnić je można, tylko zaglądając zwierzęciu w paszczę, a do tego trzeba je przecież złapać.
Ośmiu strażaków i specjalnie sprowadzony herpetolog (specjalista od gadów) przez ponad godzinę przestawiali szafki w kuchni tadeusza O., zanim za pomocą specjalnych chwytaków złapali pełzającego terrorystę (do apszczy mu nie zajrzeli, bo herpetolog uznał, że gad był zbyt zdenerwowany). Wąż prawdopodobnie uciekł z kolekcji jakiegoś hodowcy i dostał się do mieszkania przez przewody wentylacyjne."
dalej też jest ciekawie, ale nie chce mi się całego artykułu przepisywać ;)))