PDA

Zobacz pełną wersję : HISTORIA PEWNEJ UCECZKI .... :))) !!!



reveille
05-07-2011, 14:41
Mój leg 1. maja uciekł na ogrodzie. Minęło 3,5 mc-a i... znalazłam go, kiedy wygrzewał się na drzewie w sasiednim ogrodzie. Urósł, zmężniał, wyładniał. Na tle innych legwanów w jego wieku i o jego dł. wypada znacznie bardziej korzystnie. Przydarzyło się Wam coś podobnego? Pozdrawiam serdecznie, zapraszam na www.reveille.prv.pl

Nika
06-07-2011, 00:27
A jak się zachowuje teraz w stosunku do Ciebie. Czy poznał Cię, czy stał się agresywny? Opisz jego reakcję na spotkanie z Tobą. Podziel się swoimi wrażeniami.


Pozdrawiam,

Nika

Jarek Zajączkowski
06-07-2011, 03:18
Słońce - świeże powietrze - dobre jedzenie (liście) - krótko mówiąc gdyby nie niebezpieczeństwa (koty, wrony, itp) SANATORIUM. Udowodniono tezę o wyższości Natury nad nawet najlepszą klatką.
Jeśli w Polsce klimat zmienia się w kierunku subtropikalnego :) - warto pomyśleć o dużych wolierach ogrodowych.
ps. Ucieczki są niebezpieczne - leg miał duuuużo szczęścia!

noradarling
08-07-2011, 04:31
No no.
Niezła historia.

Mój leg nigdy nie uciekł chociaż w lato wyleguje się na parapecie
przy otwartym oknie.

pozdrawiam
noradarling

Dodi
10-07-2011, 13:30
Twój uciekinier miał więcej szczęścia jak rozumu.
To że udało mu się przeżyć,przez tak długi okres czasu,to naprawdę przypadek.Zazwyczaj takie wycieczki kończą się tragicznie.
W nocy,kiedy temperatura spada i obniża się jego aktywność, może być wspaniałą przekąską dla kota .(znam takie przypadki)
W ciągu dnia żaden drapieżny ptak nie przeoczy takiej bezbronnej zdobyczy,może go zaatakować nawet sroka.
Twój legwan musiał mieć wyjątkowo bezpieczny schowek.
Jest to najbardziej ryzykowny sposób,poprawienia kondycji legwana.
Dodi

reveille
16-07-2011, 07:40
Oczywiście, w zupełności zdaję sobie z tego sprawę. Leg zwiał do sąsiadującego ogrodu i nie wyniósł się stamtąd prawdopodobnie tylko dlatego, że rosło tam mnóstwo owoców, warzyw, drzewek, itd. Co do spotkania - spostrzegłam go na gałęzi, kiedy, jak pisałam, wygrzewał się. Podeszłam do niego, oswoiłam ze swoim widokiem. Obserwował, ale nie denerwował się i nie płoszył. W końcu złapałam go. Był troszkę oszołomiony, dopiero po chwili zaczął się szamotać - w końcu przez 3,5 mca nie widział człowieka, a może i średniej wielkości zwierzęcia, np. kota. Nie miał kleszczy, a nawet roztoczy. Najedzony, wybiegany, wygrzany. W domu przez jakieś 3 dni reagował na każdy odgłos - upuszczonej rzeczy, zamkniętych drzwi, odkręconej wody. Teraz wrócił już do poprzedniego stanu, czuje się pewnie, chętnie przesiaduje np. na oparciu kanapy. Jestem dobrej myśli.

42d3e78f26a4b20d412==