Tez to lubie, to dla mnie magiczny czas:)
Wersja do druku
Tez to lubie, to dla mnie magiczny czas:)
hehe, część gada o wierze, część o czołgach, a reszta forum siedzi i czyta :) fajnie sie porobiło :P
Zgadzam sie z toba;)
Oftopow jak mrowkow hehe,a ja wyszedlem troche na idiote:)
Zakład Pascala, tł. Tadeusz Boy - ŻeleńskiCytat:
"Bóg jest albo Go nie ma." Ale na którą stronę się przechylimy? Rozum nie może tu nic określić: nieskończony chaos oddziela nas. Na krańcu tego nieskończonego oddalenia rozgrywa się partia, w której wypadnie orzeł czy reszka. Na co stawiacie? Rozumem nie możecie ani na to, ani na to; rozumem nie możecie bronić żadnego z obu.
Nie zarzucajcie tedy błędu tym, którzy uczynili wybór; bo nie wiecie.
- Nie, ale będę im zarzucał, nie iż uczynili ten wybór, ale w ogóle wybór; mimo bowiem że ten, który stawia na orła, i ów drugi popełniają jednaki błąd, obaj popełniają błąd; słuszne jest nie zakładać się w ogóle.
- Tak, ale trzeba się zakładać; to nie jest rzecz dobrowolna, zmuszony jesteś. Cóż wybierzesz? Zastanów się. Skoro trzeba wybierać, zobaczmy, w czym mniej ryzykujesz. Masz dwie rzeczy do stracenia: prawdę i dobro; i dwie do stawienia na kartę: swój rozum i swoją wolę, swoją wiedzę i swoją szczęśliwość; twoja zaś natura ma dwie rzeczy, przed którymi umyka: błąd i niedolę. Skoro trzeba koniecznie wybierać, jeden wybór nie jest z większym uszczerbkiem dla twego rozumu niż drugi. To punkt osądzony. A twoje szczęście? Zważmy zysk i stratę zakładając się, że Bóg jest. Rozpatrzmy te dwa wypadki: jeśli wygrasz, zyskujesz wszystko; jeśli przegrasz, nie tracisz nic. Zakładaj się tedy, że jest, bez wahania.
- To cudowne. Tak, trzeba się zakładać, ale za wiele może stawiam.
- Zobaczmyż. Skoro są równe widoki zysku i straty, tedy gdybyś miał zyskać tylko dwa życia za jedno, jeszcze mógłbyś się zakładać. A gdyby były trzy do zyskania, trzeba by grać (skoro znajdziesz się w konieczności grania) i byłbyś nierozsądny, skoro jesteś zmuszony grać, gdybyś nie postawił swego życia, aby wygrać trzy za jedno w grze, w której jest równa szansa zysku i straty. Ale tu chodzi o wieczność życia i szczęścia, a skoro tak jest, to gdyby zachodziła nieskończona mnogość przypadków, z których jeden tylko byłby za tobą, i tak jeszcze miałbyś rację postawić jedno, aby wygrać dwa; a działałbyś nierozsądnie, gdybyś będąc zniewolony grać, wzdragał się stawić jedno życie przeciw trzem w grze, w której w nieskończoności przypadków jeden jest za tobą - jeżeliby było do wygrania nieskończone trwanie życia nieskończenie szczęśliwego. Ale tutaj jest nieskończoność życia nieskończenie szczęśliwego do wygrania, szansa wygranej przeciw skończonej ilości szans straty i to, co stawiasz, jest skończone. Wybór jest jasny: wszędzie, gdzie jest nieskończoność i gdzie nie ma nieskończonej ilości szans straty przeciw szansie zysku, nie można się wahać, trzeba stawiać wszystko. Tak więc kiedy się jest zmuszonym grać, trzeba być obranym z rozumu, aby zachować życie raczej, niż rzucić je na hazard dla nieskończonego zysku, równie prawdopodobnego jak utrata nicości.
Na nic bowiem nie zda się mówić, że niepewne jest, czy wygramy, a pewne, że ryzykujemy; i że nieskończona odległość, jaka jest między pewnością tego, co się naraża (ryzykuje), a niepewnością tego, co się wygra, równa skończone dobro, które się na pewno naraża, z nieskończonością, która jest niepewna. Tak nie jest: tak samo każdy gracz ryzykuje pewne dla wygranej niepewnej, a wszelako ryzykuje pewną skończoność, aby wybrać niepewną skończoność, i nie grzeszy w tym przeciw rozumowi. Nie ma nieskończonej odległości między ową pewnością tego, co się naraża, a niepewnością zysku; to fałsz. Jest, to prawda, nieskończoność między pewnością wygrania a pewnością przegrania. Ale między niepewnością wygrania a pewnością tego, co się ryzykuje, zachodzi stosunek wedle proporcji zysku i straty: jeśli tedy tyleż jest możliwości z jednej strony co z drugiej, partia jest równa; wówczas pewność tego, co się naraża, równa jest niepewności zysku, bynajmniej zaś nie jest od niej nieskończenie odległa. Tak więc twierdzenie nasze potęguje się w nieskończoność, kiedy chodzi o narażenie czegoś skończonego w grze, gdzie są równe widoki straty i zysku, a nieskończoność do wygrania. To zupełnie jasne; jeśli ludzie w ogóle zdolni są do jakiejś prawdy, to jest prawdą.
Często przytaczany argument za "korzyściami" z wiary przez chrześcijan. Jest błędny z punktu widzenia teologicznego.
Moim zdaniem najfajniej jak dyskusja zmienia temat :)
Offtopów tu jak mrówków,ale ogólnie fajnie wyszło,nikt nikogo nie obrzucił błotem.
Podoba mi się.:)
faktycznie, poprzednei takie kontrowersyjne dyskusje kończyły się zamknięciem tematu :) a tutaj prosze - pełna kulturka, sympatycznie, jeszcze do tego mundrze :)
Robert jeden twoj post mnie troche przerazil... ale juz nie bede mowil jaki
Kurcze i to ja wymyśliłem ten temat:) Jestem z siebie dumny:D
Pantera była mniej zawodna, tygrysy troche wolniejsze, zgodze sie z tym ze sie bardziej psuly, pantery w tym grozniejsze ze nie psuly sie tak jak tygrysy:)
Ja wierzę w Boga i jestem katolikiem. Chodzę często do kościoła, w niedziele i święta zawsze jestem w kościele i jeszcze na msze szkolne.
A cóz takiego Cie przeraziło,jesli można wiedziec??
Jakos nie wydaje mi sie żebym napisał cos wyjątkowo kontrowersyjnego,ale moze odniosłes takie wrazenie :)
Hehe,moze w ogóle jestem nieco przerazający,jak zbaczam z pająków na inne tematy,ale przeciez nie samymi pająkami człowiek żyje. :D
Pantera była najlepszym czołgiem II wojny,w sumie pod pewnymi wzgędami dogania ją T-34/85,amerykanie i brytyjczycy zostali w tyle ,co najwyzej Shermann "Firefly"do czegokolwiek się nadawał,za to mieli przewage w powietrzu wiec mogli sobie na to pozwolic.To kwestia podejscia do sprawy uzycia czołgów na polu walki,a kazda ze stron miała własną koncepcje.
Czołgi ciezkie typu Tygrys czy tez rosyjskie IS-2 miały inne przewidziane zadania i dlatego trudno je porównac z czołgami "pola walki".
Pantery wsparte odpowiednią ilością Pzkpw IV były w stanie wykonac kazde postawione przed nimi zadanie bojowe,niezaleznie od sytuacji,tak samo T 34/85 które mogły nawiązac równorzędną walke z kazdym niemieckim czołgiem,choc były słabiej wyposażone w amunicje,co gra dużą role na froncie.
Czołgi ciezkie jako przeznaczone do wspierania przełamujących uderzen miały rolę wazną,ale pomocniczą.Po prostu do wielu spraw sie nie nadawały,gdyż ważyły za dużo.
W grach komputerowych często stawia sie nacisk na samą siłe ognia,czy pancerz,ale w prawdziwej walce liczyło sie nie tylko to.
No nie zapominajmy o M36 Slugger :) Z zamontowanym działkiem plot 90mm dawał niezłego kopa. Tylko opancerzenie nie to.
tyle ze to nie czołg tylko działo samobieżne.Armata ok,ale cała reszta żałosna.Pod koniec wojenki jak amerykancy wprowadzili "Pershing'i "do akcji to juz było cos ciekawszego.Ale wtedy juz i tak było "po ptokach" więc w zasadzie trudno okreslic czy były takie dobre
Faktycznie, choć zbudowany na konstrukcji Shermanna.
No, przydała się jeszcze dominacja na wodzie... zwłaszcza pod Anzio i w Normandii :)
Te Tygrysy wywracane jak pudełka od zapałek salwą z pancernika.
I tak oto od wiary doszliśmy do zupełnie przyziemnych spraw. EOT :)
Jako bonus załącznik ;-)
hehehe,ale takiego off'topa to trudno załapać :)
Jak ktoś kiedyś będzie ten topic przeglądał to zdziwi sie niezle.
Przeszliśmy od wiary,przez historie sredniowiecznej Polski za do broni pancernej :D
Zaiste-nieżle nam to poszło.
Ja też jestem katolikiem i chodzę regularnie do kościoła, choć z pewnymi kwestiami nie do końca sie zgadzam, ale inne wiary mi nie przeszkadzają a wręcz odwrotnie bierzmy od innych co maja najlepszego i nie ważne czy to żyd mahometanin czy chrześcijanin jak jest wartościowym człowiekiem to uczmy się od niego.
Bardzo ciekawa dyskusja może przeniesiemy sie na forum www.ateista.pl tam może doświadczeni rozwieją wasze wątpliwości. ZAPRASZAM
Hehe widze Robcio ,ze na tym tez sie znasz i nie tylko Ci pajaki w glowie :D
Nie neguje wartosci czolgu Panthera...jednak jej pocztki byly katastrofalne - wiele z nich nie dojezdzalo na pole walki.Nie wspomniales o T - 34/88 i wlasnie tygrysy byly produkowane aby sie im przeciwstawic.Moim zdaniem najlepszym czolgiem byl wlasnie rosyjski T - 34/88 - spelnial wszystkie warunki,byl praktycznie bezawaryjny i z dalszej odleglosci prawie nie do zniszczenia ze wzgledu na ksztalt swojego pancerza..Szkopy pozniej sie wycwanili i zaczeli uzywac dzial przeciwlotniczych do zwalcznia tych czolgow - flak 88.W ksiazce pt. "Niemiecka bron pancerna" (niestety autora nie pamietam) widzialem efekt "dzialania" tegoz dziala z bliskiej odleglosci - z francuskiego czolgu sredniego zostala plyta spodnia...Jednak ze wzgledu na opancezenie,armate to uwazam,ze najlepszym byl Konigstiger,ktory wszedl do dzialan jak juz bylo praktycznie "po ptokach".Gdyby wszedl do sluzby wczesniej i zalogi byly dobrze wyszkolone to mysle,ze wlasnie on mialby decydujace znaczenie w II WS.O czolgach angielskich i amerykanski pisac nie ma co ,bo jak dla mnie byly to gnioty i tyle :] Jesli chodzi o gry...to sa po to zeby sie odstresowac i ja nie doszukuje sie rzeczywistych "wartosci" na polach bitew II WS :]
Ps.Chyba nie bedzie nietaktem,ze sobie tutaj nie na temat dyskutujemy ??:D
A ja mam takie pytanie do niewierzacych i sceptyków: Jak wyjaśnicie to, że pojawiliście się na Ziemi w tym, a nie innym momencie? Urodziliście się w takiej, a nie innej rodzinie? Dlaczego macie takie, a nie inne talenty? Czemu spotykacie na swej drodze takich, a nie innych ludzi? Może dla was to tylko i wyłącznie przypadek...
Ale dla mnie kwestionowanie czegoś, czego się nie widzi, jest dość... Dziwne? Powietrza też się nie widzi, a jakos wiesz ze istnieje(to akurat można udowodnić naukowo, ale kiedys sie nie dało i ludzie nie widzieli o jego istnieniu i jak ktoś powiedział "istnieje powietrze", to ludzie by go tylko wysmiali). Teraz jest tak samo. To, że nie można usłyszeć, dotknąć, zobaczyc Boga dosłownie, to może świadczyc tylko i wyłącznie o naszym zacofaniu, a nie o tym, że Go nie ma. Może nie trzeba oczekiwac dowodow czarno na białym, tylko ich szukać tak długo, az sie je znajdzie?
Ale o ile łatwiej jest od razu załozyc, ze cos nie istnieje, zamiast szukac rozwiazania.
Zakładanie takich tematów nic nie daje, nobo kazdy trzyma się swojej racji... A wystarczyłoby, że każdy pochwyciłby z każdego mądrego postu chociaż 3% tego, co ktos inny powiedział, to już ta rozmowa miałaby sens.
Hmmm... bo jakoś zawsze pasowała mi definicja "brzytwy Ockhama":
>Ockhama [wym. okema] brzytwa - filoz. brzytwa ockhamowska, zasada, wg której "bytów nie należy mnożyć bez konieczności", odrzucająca wszelkie byty, do których uznania nie zmusza doświadczenie.
Etym. - sformułowana przez śrdw. mnicha i teologa franciszkańskiego, ang. przedstawiciela późnej scholastyki, Wilhelma Ockhama (właśc. Wiliam of Occam), 1300-49
Cyt. za: "Słownik wyrazów obcych i obcojęzycznych" Władysława Kopalińskiego