ostatnio na spotkanku śląskich legwaniarzy w gliwickim starym browarze nawet zaryzykowąłem takie stwierdzenie że prawdziwewgo hodowce legwana poznaje się po rękach ;-) w wiadomym stanie.

Z ciekawszych histori pamiętam jak do odrobaczenia legwana musiałem kupić strzykawkę (wiadomo podziałka) i jak poprosiłem w aptece o tą strzykawkę i płaciłem tymi ocharatanymi rękami... spojrzenie pani magister mówiło wszystko ;-D