Według mojej wiedzy balkon, także w mieszkaniach własnościowych nie jest częścią mieszkania i lokator nie może sobie go zabudowywać jak mu się podoba. Kilka lat temu miałem dużą wolierę na balkonie, była to duża (jakieś 2x1x2 m), ale lekka konstrukcja siatkowa z cienkimi aluminiowymi kątownikami luźno stojąca na podłodze balkonu, wyjechałem na wakacje i po miesiącu wracam. O 4 nad ranem autem podjeżdżam pod dom i widzę całą klatkę wiszącą na linie z mojego balkonu !!! Okazało się, że w czasie mojej nieobecności zdecydowano o ociepleniu całej ściany bloku, tydzień przed tymi pracami poinformowano mieszkańców, aby wszystko usunęli z balkonów. Znajomi, którzy opiekowali się domem i przychodzili co kilka dni podlać rośliny (legwanica była u rodziców) nie zauważyli kartki z tą informacją. Klatka wyglądała przedziwnie, mam nawet zdjęcie, ale nie w komputrze - coś w stylu sztuki nowoczesnej, taka instalacja artystyczna. Robotników ocieplających blok, pracujących na podnośnikach poprosiłem o wyrzucenie klatki. No i wtedy dowiedziałem się, że balkon de facto nie jest mój, ale spółdzielni. Teraz mam nową klatkę, ale cięższą i na stalowych kątownikach i już ocieplone mieszkanie . Ludzie na balkonach mają przeróżne graty, myślę, że moja klatka obrośnięta roślinami wygląda znacznie lepiej niż stare szafy czy rowery. Co do samej klatki to nikt się do tej pory nie czepiał. W tym roku była skarga na to, że z mojego balkonu wybiegają szczury (których nigdy nie miałem), a żółwie są niehumanitarnie trzymane ( w czasie upałów krzyczą )) i śmierdzą, ale był to donos osoby "mało sprawnej psychicznie". Był ostry list od kierownika osiedla, miła wizyta dwóch policjantów (kierownik zawiadomił dzielnicowego, że jest w moim mieszkaniu hodowla), wszystko zostało wyjaśnione z kierownikiem i dzielnicowym, uznano, że o hodowli nie ma mowy, a zwierzęta są trzymane fachowo. Niestety jak powiedział kierownik, jeżeli wpływa skarga to on musi zareagować, zwłaszcza, ze na osiedlu był przypadek, że uciekł duży pyton i wszedł do mieszkania sąsiadki, o mało nie doszło do zawału.
Najgorszą strategią jest straszenie gadem (że uciekł, że groźny), wtedy na pewno wyrzucą gada, a Ciebie razem z nim. Wręcz odwrotnie to łagodny baranek, który nic nikomu nie zrobi, potrzebuje tylko odrobinki słońca, a na klatkę puść jakieś pnącza.