Cześć wszystkim!
Na temat gałęzi dodam jeszcze, aby po ich dokładnym umyciu i wysuszeniu sprawdzić je pod kątem obecności roztoczy. Wprawdzie istnieje dużo mniejsze prawdopodobieństwo ich wystąpienia, jeśli gałęzie są świeżo ścięte, ale jednak leżały jakiś czas na ziemi, więc wszystko jest możliwe. Woda wypłucze większość paskud, ale gdzieś w zaułkach mogą pozostać nieliczne osobniki lub ich jaja, a to wystarczy, by potem mieć wielki kłopot. Warto więc przeprowadzać przez jakiś czas systematyczne kontrole i zareagować od razu, gdy zauważy się nawet nieliczne osobniki. Można nawet profilaktycznie zastosować pryskanie Ivomekiem, chociaż nie jest to konieczne, raczej jest to daleko posunięta ostrożność. Jestem chyba trochę przewrażliwiona na punkcie roztoczy, ale jest to wynik mojej bardzo długotrwałej walki z nimi dawno temu, gdy tylko kupiłam swojego legwana.
A co do zieleniny to podpowiadam, że po jej umyciu (woda z kranu jest jak najbardziej poprawna) i obsuszeniu (liście muszą być już prawie suche = lekko wilgotne tzn. nie mogą z kolei już zwiędnąć) wkładam wszystko do plastikowego durszlaka, przykrywam talerzem i chowam do lodówki. Dziurki w durszlaku zapewniają odpowiednią wentylację i tym sposobem mam zapas jedzenia nawet na tydzień, przy czym czas przechowywania jedzenia ograniczony jest w tym przypadku wyłącznie przez wielkośc durszlaka i apetyt Bazylego. Natomiast nie przetrzymuję legwaniej zieleniny w plastikowych workach, bo wtedy bardzo szybko pleśnieje lub gnije, jeśli jest nawet tylko trochę wilgotna. Izabela