Witajcie! Próbuję dojść do jakiś wniosków, analizując zaistniałą sytuację i powiem szczerze, że to wszystko nie jest dla mnie takie oczywiste. Jasne, że legwany to wrażlwie zwierzęta i wymagają rzetelnej i odpowiedzialnej opieki (jak zresztą wszystkie inne zwierzaki ), ale bez przesady, nie są to mimo wszystko jaja z porcelany. Jeśli mają stworzone właściwe warunki rozwoju, przez co ogólnie są w dobrej kondycji, to kilkudniowe odchylenie parametrów środowiskowych od ideału nie stanowi aż takiego zagrożenia. Weźcie pod uwagę, że w naturze też się różnie zdarza, raz jest lepiej, raz gorzej i wszystkie legwany tak od razu nie padają z powodu np. załamania pogody. Niedaleki przykład z niewoli - legwan Kreczmara. Coś chyba ponad dwa tygodnie przeżył na dworze (kiedy nie było tak ciepło, jak powinno być, szczególnie nocami) i ma się dobrze (przynajmniej na takiego wygląda i miejmy nadzieję, że nic się w tym temacie nie zmieni).
W przypadku jaszczurki Mundka coś musiało się wydarzyć... Nie za bardzo chce mi się wierzyć, żeby dwutygodniowy spadek parametrów, jeśli taki nastąpił, miał aż taki wpływ. Musieliby ją chyba trzymać w lodówce albo piekarniku )). Wydaje mi się, że to nie to... Może gadzince zafundowano wielką, potężną dawkę stresu i to doprowadziło do tego, do czego doprowadziło ? A może warunki życia na co dzień nie były takie, jakie powinny być i legwan powoli, niezauważalnie dla opiekuna, tracił formę, a przeprowadzka do sąsiada (jakby nie patrzeć, sytuacja dla zwierzaka stresowa) wywołała czy też przyspieszyła reakcje organizmu. Przepraszam, Mundek, nie chcę Cię bezpodstawnie oskarżać, próbuję jedynie "głośno" myśleć. Nie wiemy, jakie warunki stworzyłeś legwanowi, nigdy o tym nie pisałeś, może jednak gdzieś był popełniony błąd i sam o tym nie wiesz? Tylko się nie denerwuj, nie chodzi mi o przeprowadzenie linczu na Tobie, taka sytuacja to po prostu przestroga i nauczka zarówno dla Ciebie, jak i dla nas wszystkich, tylko nie za bardzo wiadomo, czego tak właściwie należy się wystrzegać, Twój legwan bowiem to jedna wielka niewiadoma... Tak czy inaczej mam nadzieję, że następnym razem, jeśli taki będzie, pięć razy zastanowisz się (zresztą, nie tylko Ty, my wszyscy) czy aby na pewno wszystko przygotowane i zrobione jest tak, jak wymaga od nas tego dane zwierzę... Rozpisałam się, już kończę. Pozdrawiam, Izabela