Właśnie nie wiem do końca jak to jest rozwiązane.

Wchodzę do zoologa i sporadycznie raz na rok (przestępny), pojawia się tam B. smithi za niebagatelną kwotę, który to pajączek siedzi sobie w terrarium na wystawie, dopuki nie zostanie kupiony, przesuszony, albo go nie wyrzucą w czasie wylinki myśląc, że padła biedulka. Tak więc sprzedają sobie zwierzaka (cena nabazgrana na terrarium), i nikt się ich nie czepia, chociaż handel zwierzętami stosującymi do obrony substancje chemiczne jest w Polsce zakazany.

Jednak sytuacja może się zmienić w momęcie gdy w sklepie masz na stanie ok. 20 temu podobnych futrzaków, i musisz się z tego puźniej rozliczyć, a pozatym masz nowo założoną firme a to oznacza, że jesteś na czele listy nalotów...

Tak więc o co w tym chodzi, czy to jest regulowane umowami wewnętrznymi, czy też są jakieś luki w przepisach, czy może każdy twierdzi, że to nie na sprzedaż (tylko dla wtajemniczonych)???????????

Rewja