Rzeczywiście napisał "odkrywcze" stwierdzenia, a przy tym całkowite "zaprzeczenie" tego co ja pisałem . Proponuję prześledzić wątek bo nie chcę się powtarzać. Jedyna różnica między tym co pisałem ja i Kalisch polega na bardziej konkretnym opisie "oczyszczania" (wymiana gleby i odczekanie kilku miesiecy, oraz zmywanie mydłem, co uważam za niepotrzebne o ile rośliny nie traktowano nabłyszczaczami), czego ja nie podałem. Ale czy i na ile to usunie trucizny nie wiem ani ja ani Kalisch. Nie wiem też czy przekonuje to luqu, wszak główna część dyskusji opiera się nieco różnym zdaniu co do akumulacji w roślinie silnych stężeń trucizn. A tutaj akurat mamy wszyscy mniej więcej takie samo blade pojęcie jak mieliśmy, Kalisch także. Ciesze się, że Ken Kalisch stosuje żywe rośliny (co zresztą pisałem wcześniej- w końcu chyba z 10 lat prenumerowałem Chameleon Information Network, który on współredagował) i cieszę się, że zaleca "kwarantannę" zanim włoży się rośliny do terrarium. Mam nadzieję, że wielu innych Amerykanów robi tak także odrzucając niehumanitarne "amerykańskie" metody hodowli.