O ile pamiętam ze szkoły to oczywiście mówiono nam o ochronie przyrody, pewnie nawet ktoś sie starał nam to wpajać, co nie przeszkodziło różnym małym zwyrodnialcom np. nadmuchiwac żab przez słomkę. I naprawdę mieli wtedy głęboko w d... panią od biologii i jej ochronę środowiska. Jeśli takie metody nie skutkują, to nie ma co na siłę w imię jakiś idei na nich przestawać.
Po drugie: mały dzieciak przetrzymujący chronione zwierzę robi w mikro-skali to, co przemytnicy zwierząt chronionych w skali gigantycznej (abstrahując od motywów). Czy konfiskatę transportu np. żółwi na granicy i rozlokowanie ich w ogrodach zoologicznych też nazwiesz kradzieżą???
I o jakich kwalifikacjach mówisz w punkcie c? Kwalifikacjach do ochrony przyrody "na własnym podwórku"? Do tego wystarczy trochę rozsądku i dobrej woli, potrzeby specjalnych kwalifikacji tu nie widzę.