Zachęcam zatem do krytycznej oceny tego co piszą nawet "autorytety" i własne wyciąganie wniosków. Być może dyskusja wzięła się stąd, że każdy ma inną definicję "zbiornika sterylnego". A także z innych pozycji z jakich występujemy. Pan wyraża głównie opinie hodowców amerykańskich rozmnażających węże, dla których istotna jest efektywność hodowli wyrażająca się głównie liczbą przychówku (a także pewną wygodę obsługi takiej hodowli - można dopatrywać się analogii do przemysłowych ferm zwierząt gospodarskich). Ja natomiast występuję z pozycji zoologa, który ma na uwadze przede wszystkim komfort zwierząt (co wszak nie wyklucza dobrego rozmnażania).