Wbrew prawom logiki prawda leży - według mnie - pośrodku. Nie wymując węża wogóle, albo prawie wogóle możemy się narazić - tak jak mówi Dniki - na niespodziewane jego zachowanie, gdy już nie będzie małym kochanym wężykiem, tylko kochanym . Z drugiej strony jednak trzeba też znać granice, bo wiadomo przecież, że wyciąganie gada z domku jest dla niego nieciekawym przeżyciem. Pewnie się zastanawia : " co ten koleś ze mną robi..." . No tak, ale przecież może się zdarzyć, że akurat z 2,5 metrowym pupilem nie będzie za dobrze i będzie musiał zaliczyć wizytę w miejscu, którego chyba żadne zwierze nie dzierży... . Sądzę, że wszystko powinno się odbywać w granicach rozsądku i zawsze z troską o dobro zwierzaka.