To szlachetne działania. Ale tym bardzij dziwi mnie pomysł karmienia dzikusami. Z banalnych przyczyn padł mi samiec gatunku nie do zdarcia (smugowy) - stres po transporcie wystarczył, żeby "załatwiła" go jego własna fauna przewodu pokarmowego. Być może poprzedni właściciel też raz podał dzikusa...... dojechał i zdechł. Dla tego choćby na wszelki wypadek takie pomysły uważam za wykluczone. Wystarczająco ryzykowne jest to, że przewalamy w naszych hodowlach zwierzęta z różnych kontynentów, różnych hodowli i karmimy je gryzoniami ze sklepów zoologicznych też pozostawiającymi dużo do życzenia. Dodatkowych atrakcji zapewniać im nie trzeba.