Chyba to prawda. Nasza pani doktor od gadow (hmmm...szkoda, że nie ma u nas specjalizacji herpetologicznej, bo tak mi w tym przypadku pasuje, że aż tej nazwy używam) też okresliła, że to splot różnych czynników, fatalnego żywienia też: duuuużo białka, mało wapna, inne czynniki i mamy naszą biedną Marylkę. W poniedziałek odbieramy ją ze "szpitala", zobaczymy co będzie...