Jak sie okazalo po czasie wcale nie było wszytsko w porządku. Po poście doktora Jarka, na co zwrócić uwage w sytuacji małej aktywności żółwia zbyt szybko ogłosiłem, że jest ok. Wkrótce przyszła refleksja, że przecież jakieś dwa miesiące nie bylismy z małym u lekarza, a po refleksji przyszly fakty: w pyszczku z różowego zrobiło sie blado, oczka podpuchnięte, w kilka dni później zaczęło się kichanie, zwłaszcza po rozgrzaniu się i ciągłe wycieranie pyszczka oraz chwilami mokry nosek. Słychac tez było w nim lekkie furkotanie i świst, czego wczesniej nie było. A więc do pani doktor! I słusznie: mały dostał antybiotyk i teraz to inny żółw. Dopiero obserwując jego obecną hiperaktywność zrozumielismy, jaki był osowiały ostatnimi tygodniami!!! Przestał się bać swojej dużej koleżanki Marylki i razem demolują terrarium a na dworze lepiej go na sekundę nie spuszczać z oka! A więc wieczne zagrzebanie w sianie normalne nie było!