Znowu to samo. I znowu ten sam pazur (a właściwie kikut pazura). Tym razem został usunięty do samego końca, dobrze, że nie urwały mu czubka palca.

Jakby tego było mało, dzisiaj dałem żółwiom mrożone stynki. Samiec właśnie rozszarpywał rybę pazurami, gdy nagle jedna z samic złapała go za pazur (jeszcze cały, długi i ładny, nie ten uszkodzony), do którego przyczepiło się trochę mięsa. Dobrze, że to zauważyłem. Złapałem samca za łapkę i powoli, ale mocno ciągnąc wysunąłem pazur z pyska samicy. Teraz jest lekko nadcięty w połowie, i spłaszczony oraz rozdwojony na końcu, ale nie został wyrwany, a czerwone wnętrze nie zostało uszkodzone.
Aż dziw, że one maja aż tak silne szczęki, zresztą sam też zostałem ugryziony przez drugą samicę podczas wyciągania pazura...

Mam nadzieję, że sytuacje z pazurami samca się już nie powtórzą.