Ważne jest, byś powiedział wychowawczyni jedną rzecz - żółwie są bardzo często bezobjawowymi noiscielami salmonelli, więc branie żółwia na ręce przez dzieci powinno być jak najbardziej ograniczone. Nie tylko zresztą z tego powodu - żółwia to po prostu bardzo stresuje. Zorientuj się też, co ma podawane do jedzenia (pewnie jakieś owoce i tego typu nieodpowiednie rzeczy) i jakie ma podłoże. I czy ma wodę. Czy ktoś w ogóle wie, że raz na tydzień trzeba by go wykąpać w ciepłej wodzie, ale tak by się nie utopił...Tyle dla nas oczywistych rzeczy,a dla laików czarna magia, z krzywdą dla zwierzątka.
Niestety, martwię się o zwierzę trzymane w takich warunkach. Szczerze wątpię, by ktoś kupił mu np. świetłówkę. No i ten ciągły ruch...Biedak jak się znudzi albo nie będzie co z nim zrobić trafi do pierwszej lepszej osoby, która go zechce. A wakacje? A dni wolne i weekendy? Kto będzie dbał o włączenie i wyłączenie światła? Kto zauważy pierwsze objawy choroby? Kto opłaci leczenie? Wolę się nie zastanawiać, bo empatia jest bolesna...

Pozdrawiam
Natalia