człowieku idz z nim do weterynarza! tylko nie daj go uspić!
Spokojnie... Ten żółw jest u mnie od kilkunastu lat, wygląda na szczęśliwego, jest żywotny i świetnie daje sobie radę, jak na swoją ułomność. Zna rozkład mieszkania, chodzi na słońce, wraca do swojego podgrzewanego "pudła" (cwaniak potrafi zawsze zająć najcieplejsze miejsce) itd. Nie ma mowy o żadnym usypianiu ani większych operacjach. Wszystko ma już zrośnięte, zarośnięte i kropka. Zresztą taki był już, jak do mnie trafił (mam kilku podobnych nieszczęśliwców zbieranych od ludzi).

Z tym jedzeniem jest pewien problem, ale gad sobie jakoś radzi. Kręci się w kółko, ale po prostu dłużej siedzi na "desce pokarmowej". Czasem trzeba go też zastawiać z tyłu aby się nie odsuwał i "nie zgubił celu". Okazyjnie karmienie ręczne. Tak czy owak nie dam go ani uśpić, ani zrobić mu krzywdy :-)

Co do wizyty u weterynarza, to chyba nie ma ona teraz sensu, bo gadowi nic nie jest w znaczeniu jakiejkolwiek choroby. Poza tymi bardzo dawnymi przejściami to okaz zdrowia i dobrego samopoczycia :-) Myślałem po prostu, że ktoś miał podobny przypadek (nos zarośnięty od lat) i ma jakieś doświadczenia. Bo na bieżące zalepianie się nosa, np. wyschniętym jedzeniem, wystarczy zwykła higiena (kąpiel).

Pozdrawiam
Paweł Rajewski