w moim miastku sanepid już zwinął jeden sklep... niby mieli tam jakieś morskie akwarium, ale reszta to normalny żurek... W ogóle sklep zoo z kompetentną obsługą zdarza się raz na 20. przychodzę do sklepu, dzieńdobry, czy są świetlówki UVB ośmioprocentowe? a kobieta w popłochu woła czy są żarowki ośmiowatowe.... Znam jeden sklep wedkarsko - zoologiczny który działa odkąd pamiętam (nie podam nazwy ani adresu mimo wszystko). facet który go prowadzi widać zna się na wędkarstwie, ale kompletnie na reszcie zwierzat. jak raz kupowałam tam u niego szczura, to niedość że machał nim jak kartoflem to dał mi jeszcze szczurzycę w ciąży. drugim razem przychodzę po rureczniki, patrzę, leżą sobie w kuwecie na ladzie. ja się pytam czy one są żywe, a facet na mnie się drze (tak! krzyczy na mnie!), że oczywiście że są żywe, one muszą być cały czas w przepływającej wiodzie, co to za absurd żeby jego rureczniki były nieżywe. nio to oki kupiłam troszkę na próbę, patrzę, a cały worek wypelniają mi nadgnite rureczniki... może to też moja wina, że nie zauważyam czy są żywe, no ale ludzie, bez przesady... a jak widzę ekspedientki które wyciągają ryby prawie że ręką, potem niosą je trzepoczące się w tej siatce i szukają jakiegoś worka przez pięć minut... zero człowieczeństwa.
sory że się rozpisałam, musiałam się pożalić <:-)