Mój P.cambridgei raz spadł z gałęzi, uszkodził sobie odwłok, wszedł jeszcze na szybę, ale po jakimś czasie jakby zsunął sie z niej na ziemię i leżał skulony prawie "twarzą" w ziemi. Ruszałem terarium, troche podmuchałem na niego i nic. Już sie zdołowałem i oznajmiłem oficjalnie rodzinie i znajomym, że mi pająk umarł, a on po mniej więcej dwóch godzinach "ożył" i zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jak wrzuciłem mu świerszcza, od razu go dopadł...
Morał z tego taki, że nie należy przedwcześnie skazywać pająka na śmierć.
Jednak mimo wszystko życzę CI, Splinter, dużo szczęścia. Napisz coś, gdy sytuacja z Twoim ptaszniczkiem się zmieni.
POZDRAWIAM WSZYSTKICH!!!