Jak to jest w Chicago, to nie wiemy. W Polsce idzie się do Urzędu Miasta lub Gminy, pyta się niekumatą panią w informacji i ona kieruje do odpowiedniego pokoju. Tam urzędaski robią zdziwione miny, bo nie bardzo wiedzą co to są np. ptaszniki. Ptaszniki - ptaszki - wszystko jedno. Ale od sztuki biorą 15 zł i odnotowują to w swoich mądrych kajetach. I wszyscy są zadowoleni. Najbardziej terrarysta, któremu akurat wykluło się 800 ptasznicząt.