Chcialam cos powiedziec do tych, ktorzy maja "pewna praktyke (od pol roku Brachypelma albopilosum) i duzo czytali". Uwazam, ze taka praktyka, to prawie zadna praktyka, jezeli ktos chce sobie kupic innego, szybszego pajaka. Podam przyklad: nie dalej jak wczoraj przekladalam Chilobrachys andersoni do nowego pudelka. Zachowywal sie spokojnie (prace wykonywane na srodku pokoju). Niestety, wyskoczyl blyskawicznie z nowego pudelka i w tempie swiatla zwial pod lozko. Na szczescie mam za niskie lozko, aby mogl tam wejsc 4 cm ptasznik. Wygarnelam go pomalu linijka, a ten znowu zwial, tym razem znajdujac szpare w narozniku. Skonczylo sie rozbieraniem lozka na drobne i ganianiem pajaka po szczatkach naroznika. W koncu udalo mi sie przelozyc pajaka do pudelka, ale musialam go zamknac w lodowce na kilka minut, aby go spowolnic. Niestety, nic to nie dalo i znowu sprobowal zwiac. Tym razem mu sie nie udalo. Zwykla Brachypelme zlapalabym w reke, Chilobrachysa wolalabym nie. Ostrzegam mniej doswiadczonych "trzymaczy", trzy razy sie zastanowcie, zanim sobie cos szybszego kupicie. Z nadrzewnymi o tyle jest dobrze, ze jak zwieje, to po kilkudziesieciu centymetrach ucieczki zatrzymuje sie, a Chilobrachys zatrzyma sie dopiero wtedy, kiedy znajdzie jakas szpare, w ktora sie schowa.