Kilka lat temu była głośna afera, bo ktoś w winogronach z Tesco znalazł Latrodectusa. Oficjalne tłumaczenie było takie, że plantator, od którego kupili owoce miał jakieś szkodniki i postawił na naturalne sposoby walki z nimi.
Kilka lat temu była głośna afera, bo ktoś w winogronach z Tesco znalazł Latrodectusa. Oficjalne tłumaczenie było takie, że plantator, od którego kupili owoce miał jakieś szkodniki i postawił na naturalne sposoby walki z nimi.