a ja sie boje wszystkich owadow...znaczy sie juz sie mniej boje...od niedawna mam malego kedziorka L2 i jak na razie nie wyladowal pod kapciem jak sprawdzam, czy ma wilgotno to mu palucha wkladam do pojemniczka i dotykam podloza, ale tak zeby go nie przestraszyc. co wiecej...zaczelam sie pinkami bawic. powoli psychicznie sie przygotowuje zeby wziac straszyka na rece...ze swierszczami pewnie bedzie problem, jakos tak ich nie lubie, ale postaram sie przelamac. ogolnie rzecz biorac to mi ta "terapia" pomaga. powoli poznaje sobie te zwierzatka, zaczynam sie przyzwyczajac. jak dobrze pojdzie to w tym roku bede miala w koncu normalne wakacje. bez stresow ze przy lampie lata cma.
smiejcie sie ze mnie ile chcecie