Hipokryzja. To co pojawia się w niektórych postach tylko tak da się nazwać. Zostawić w zamrażarce, w zamkniętym słoiku - przyjść po godzinie i wszystko już będzie legancko. Nie będziemy widzieli śmierci czyli nie będzie cierpienia. To tak jak dzieci, które jak schowają głowę za firankę to im się zdaje, że ich nie widać.
O co więc chodzi ? O to, żeby mysz nie cierpiała, czy o to żebyśmy my tego nie widzieli ? Bo to dwie zupełnie różne sprawy. Nie jem mięsa bo wiem, że przed zabiciem zwierzęta bardzo cierpią i naprawdę aby się o tym przekonać nie muszę chodzić co tydzień do rzeźni. Mam wyobraźnię i zdolność empatii - to wystarczy. Metody o których pisałem (przerwanie rdzenia czy ogłuszenie przez silne uderzenie) zapewniają śmierć możliwie szybką i minimalizującą cierpienie. Nie ma co się ekscytować czy wyglądają one "ładnie" czy nie. Śmierć nie wygląda ładnie. Dla mnie najważniejsze jest uniknięcie cierpienia, nawet gdyby nie wyglądało to zbyt elegancko. Sam nigdy tego nie robiłem i nie planuję robić, metody znam od innych. Trudno nazwać to co napisałem "propozycjami" jak to zarzucił mi pepre. Ja w ogóle nie polecam trzymania węży, ale jeżeli już ktoś "musi" to niech przynajmniej ich pokarm traktuje humanitarnie. Ze ssakożernych węży tylko przejściowo miałem małe zbożówki znajomego, karmiłem je żywymi noworodkami.

Gdy chodzi o środki farmakologiczne to obawiam się, że pozostają one w ciele gryzonia, ale nie znam się na tym, więc może są takie które można stosować. Nie wiem.

To co mnie uderzyło w wypowiedziach niektórych "supermenów" to pogardliwy, kpiący stosunek do osób które poważnie zastanawiają się nad uniknięciem cierpienia zwierząt. To występuje zarówno w tym jak i w innych wątkach na tym forum. Z takim typem wrażliwości jaki mają pozostaje mi tylko złożyć serdeczne wyrazy współczucia im i ich najbliższym.