Na moich też, numer itp. itd. i jakby nic z tego nie wynika. Potworne jest to, że mimo paragrafu gwarantujacego domniemanie niewinnosci, wszyscy węsza podstęp tam, gdzie go nie ma. A próba rejestracji wylegu w urzedzie weterynaryjnym to walenie głową w mur - propozycje współpracy nikogo nie interesują. Kiedy tłumaczyłem w kilku urzedach, że jako w miarę doświadczony hodowca mogę im jakoś dobrowolnie pomóc odpowoadali mi, że mają swoich niezaleznych specjalistów (pewnie z "salamandry"). Jakich specjalistów mają, kilka osób miało się już okazję przekonać...

Swoją drogą, szkoda że Salamandra zamiast zając sie ochroną przyrody (np. zainteresować ochroną jedynego polskiego przedstawiciela rzedu Mantodea) zabawia sie w ubecję.

Niestety problem pseudoekologów i ekoterrorystów pojawia się coraz częściej i to nie tylko u nas. Z tego, co wiem od moich znajomych hodowców z kilku innych krajów, wszelkiego rodzaju "zieloni" potrafią działać w zdecydowanie bardziej brutalny sposób.