Refleksje na temat.
W żadnym kraju UE nie ma chyba aż takiego zamieszania ja u nas.
Z interperetacji przepisów ze strony: http://www.salamandra.org.pl/cites/inf/faq_4.php
wynika, że np. zwierzęta przedakcesyjne (trudno, żeby ktoś 5,10 czy 15 lat temu brał faktury i kopie CITESu - nie miał zresztą takiego obowiązku) oraz ich potomstwo są przeklęte po wsze czasy. Najlepiej trzymać każdego osobnika oddzielnie, bo a nóż się rozmnoży, a wtedy potomstwo najlepiej spuścić z wodą w kiblu (chyba nie ma zakazu zabijania rzadkich zwierząt z list CITES). Potomstwa bowiem, według tej interpretacji nikt nam nie zarejestruje (chyba, że zarejestrujemy to jako hodowlę i udokumentujemy, że rodzice są legalni - czyli kupując zwierzat np. 15 lat temu trzeba było być wróżką i brać faktury).

Rejestracja hodowli, aby sprzedać potomstwo przy posiadaniu np. jednej pary zwierzat jest absurdem i nie znam kraju w UE, gdzie takie coś występuje. Coś zostało zawalone i przeoczone. W większości nowych krajów w UE sprzedaż potomstwa odbywa się na podstawie rejestracji młodych u urzędowych lekarzy weterynarii, nawet jeśli rodzice nie mają udokumentowanego pochodzenia. Nasza ustawa o ochronie przyrody mówi tylko o "dokumencie wydanym przez powiatowego lekarza weterynarii, potwierdzającego urodzenie zwierzęcia w hodowli (art. 64 pkt.4). Tak więc moim zdaniem można przyjąć też interpretację, że potomstwo ma udokumentowane pochodzenie (choć jego rodzice nie mają).