Ot i cała prawda o polskim systemie ochrony gatunkowej... nic dodać, nic ująć - wszystko jest do d..., ale urzędnicy bardzo z siebie zadowoleni.

1) Wzór dokumentu wymyślony nie wiadomo przez kogo, bo w ustawie (tej poprzedniej, z 1991 roku, obowiązującej przed 1 maja 2004 r.) nie było delegacji prawnej do wydania rozporządzenia określającego wygląd takiego dokumentu, mało tego - w art.27e ust.4 była mowa o pobieraniu opłaty skarbowej za wydanie wypisu z rejestru a nie jakiegoś ‘dokumentu rejestracyjnego’. Można zatem wnosić, że już w chwili wydania ten dokument nie miał żadnej mocy prawnej.

2) Nowa ustawa, z dnia 16 kwietnia 2005 roku o ochronie przyrody, która z dniem 1 maja 2004 r. zastąpiła tę poprzednią ustawę (tę z 1991 r., wielokrotnie zmienianą) nie zawiera przepisu, który stanowiłby o tym, że wydane wcześniej ‘dokumenty rejestracyjne’, a nawet że sama wcześniejsza rejestracja okazów jest nadal ważna:

Zgodnie z Art. 157.
Dotychczasowe przepisy wykonawcze
[czyli rozporządzenia] wydane na podstawie przepisów ustawy, o której mowa w art. 161, zachowują moc do czasu wejścia w życie aktów wykonawczych wydanych na podstawie niniejszej ustawy.
Ale w myśl art. 27e ust.1, w związku z art. 27d ust.7 poprzedniej ustawy wykaz gatunków roślin i zwierząt podlegających wpisaniu do rejestru zawarty był w rozporządzeniu Min.Środ. z dnia 27 lutego 2002 roku, które weszło w życie 1.05.2002 r. (termin wykonania tego obowiązku, tj. zgłoszenia do zarejestrowania upływał 18 m-cy później) a utraciło moc prawną wraz z wejściem w życie nowej ustawy, bo nowa ustawa o ochr.przyr. NIE ZAWIERA delegacji (podstaw prawnych) do wydania przepisów wykonawczych w sprawie wykazu gatunków podlegających rejestracji, nowe przepisy dot. rejestracji odwołują się bezpośrednio do bliżej nieokreślonych ‘przepisów prawa Unii Europejskiej’.

Wprawdzie istnieje w obecnej ustawie Art. 149.
Zwierzęta, o których mowa w art. 61 ust. 1, na które nie ma dokumentu stwierdzającego legalność pochodzenia lub zezwolenia ministra właściwego do spraw środowiska, podlegają rejestracji, zgodnie z art. 64 ust. 1, w okresie 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy.

Ale czy to oznacza, że gdy jest ‘dokument stwierdzający legalność pochodzenia’ (jaki?) lub zezwolenie (jakie?, na co???) ministra, zwierzęta nie podlegają już rejestracji? NIE, ten przepis należałoby rozumieć tak, że termin zgłoszenia do rejestru zwierząt bez dokumentów wynosił 6 m-cy, licząc od 1.05.2004 r., a tych z dokumentami - zgodnie z art.64 ust.5, czyli 14 dni od chwili ich nabycia lub wwozu do kraju. Pamiętajmy, że obecny wykaz okazów podlegających zgłoszeniu do rejestru jest zdecydowanie ‘krótszy’ (tylko płazy, gady, ptaki i ssaki i tylko ŻYWE, skoro fakt ich śmierci zobowiązuje do wykreślenia z rejestru), a w poprzedniej ustawie obowiązek dotyczył też ryb, bezkręgowców i roślin. Gdyby chcieć uznać ciągłość rejestrów przed i po 1.05.2004 r. to jak odnieść to do takich okazów, których od 1.05 obowiązek zgłoszenia do rejestru już nie dotyczy? Obowiązek wykreślenia ich z rejestru? - art.64 ust.5 NIE PRZEWIDUJE takiej sytuacji!

Wynika z tego rozumowania, iż rejestry prowadzone przed 1.05.2004 r. utraciły w tym dniu podstawę prawną ich prowadzenia, podobnie jak moc prawną utraciły dokumenty z nimi związane.

3) Wpis w rubryce 12 został zrobiony odręcznie nie wiadomo przez kogo, zachodzi tu uzasadnione podejrzenie przerobienia dokumentu lub używania takiegoż (Art. 270. § 1. Kk - grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5)

4) Oprócz tych spraw czysto prawniczych należy też napisać o praktycznej stronie tego ‘dokumentu’, otóż nie daje on ŻADNYCH możliwości zidentyfikowania okazów, dla których został wystawiony. Wszystkie boa tęczowe znajdujące się na terytorium Polski można by pod to podpinać, nawet data wystawienia dokumentu weterynaryjnego nic nie daje, bo przecież wet. nie był świadkiem porodu tylko zobaczył żywe okazy i przyjął oświadczenie posiadacza o ich urodzeniu, zapewne nie dociekał nawet czy swoim wyglądem (wielkością) uprawdopodobniają datę urodzin podaną przez posiadacza. A jeśli nie wiadomo, do którego boa odnosi się dokument, to tak, jakby nie odnosił się do ŻADNEGO (to tak, jakby w dowód rejestracyjny samochodu wpisać >>fiat126p<< bez numeru nadwozia - o każdym fiaciku można by wtedy powiedzieć, że to jest jego dokument).

A wystarczyłoby zobaczyć jak zrobili to inni, np. Niemcy: okazy mają wydawane indywidualne świadectwa, które zawierają numer kodowy elektronicznego implantu (mikroczip vel transponder) wszczepianego zwierzętom o masie ciała powyżej 200g (żółwie - powyżej 500g, bo część masy ciała to skorupa) a u zwierząt mniejszych (lżejszych) do świadectwa załącza się dokładny opis ze zdjęciami, które w określonych przepisami odstępach czasu podlegają aktualizacji (wymianie na nowe).


Podsumowując, dla mnie ten załączony przez Ciebie kawałek papieru ma wartość co najwyżej pamiątkową, do powieszenia sobie nad terrarium. Ale w takim bałaganie jaki panuje w Polsce wszystko jest możliwe, choć nie zawsze zgodnie z literą prawa.


..Badźmy wdzięczni idiotom.Gdyby nie oni,reszta nie osiągnęłaby sukcesu! - to prawda, AATUS, gdyby nie połączone siły urzędników, paru osób z Poznania (wiadomo, o kogo chodzi) i parlamentarzystów, nie mielibyśmy teraz o czym pisać na tym forum.