Z terenu UE w ogóle chyba nie trzeba mieć papierów na zwierzęta z wyjątkiem gatunków chronionych (czyli bardzo, bardzo wielu) oraz psów, kotów i fretek (te mają paszporty) to się nazywa "swobodny przepływ towarów i usług". Ale jak się coś kupuje od hodowcy z zagranicy zawsze warto mieć jakiś rachunek czy choćby napisane odręcznie oświadczenie, że on nam to zwierzę sprzedał (adres, telefon) - to tak na wszelki wypadek, bo jak to z urzędnikami bywa, nie każdy "kumaty". Nie mówię tu o ilościach handlowych (do końca nie wiadomo co to znaczy, ale tu trzeba mieć działaność handlową zarejestrowaną, ale to kwestia skarbówki, a nie ochrony przyrody). Pozostaje tylko przepis o gatunkach mogących zagrażać rodzimej faunie, ale to nie ja, tylko urzędy mają udowodnić, że coś zagraża tejże faunie.