Jaca ma rację, jest prawie niemożliwe trzymać rośliki i straszyki razem, z góry zakładając, że to drugie nie zje tego pierwszego. ;-)

Oczywiście można eksperymentować. Odradzam jednak montowania roślinek:
- o włochatych liściach, np. odmiany trzykrotki (włoski podrażniają aparaty gębowe owadów),
- trujących, np. difenbachia (względy oczywiste).
- kaktusów (patrz: post Jacy)

Kiedyś sam miałem podobny problem. Cokolwiek nie wsadziłem zostawało zjedzone orócz jednej roślinki: Chlorophytum comosum, po naszemu Zielistka Sternberga. Wygląda jak przerośnięta trawa, można ją kupić w kwiaciarniach. Lepiej jednak postarać się o szczypkę od sąsiada (o ile nie pryska roślin jakąś chemią). W każdym razie owady lekko nadgryzały brzeg liścia, po czym odchodziły nienajedzone zielistką. Co prawda eksperyment przeprowadzałem na indyjskich, ale australijskie też nie powinny jej ruszyć. Kłopot w tym, że nie wiem czy ta cud roślinka nie jest trująca. Nie jadłem...

Jeśli ktoś spożywał tą roślinkę niech napisze cokolwiek, bez różnicy co. To znak, że nadal żyje i ma się dobrze. ;-)

pozdrawiam