Łukasz - masz wiele racji niestety. Moim głównym problemem zawodowym jest próba leczenia czy ratowania zwierząt po 3-5 wizytach u "zwykłych" kolegów.
Myślę jednak, że kasa odgrywa tu drugorzędną rolę ( w końcu nie tak duża w porównaniu z odpowiedzialnością i ryzykiem uzyskania miana "partacza")- przeważa w wielu przypadkach zwykła chęć udzielenia pomocy i świadomość że jeśli się odmói - zwierzę zginie. Nie wszystkich stać (niestety) do przyznania się do niewiedzy i zasięgnięcia konsultacji u specjalistów. A to błąd..... czasem tragiczny w skutkach.
Zwróć uwagę na listy - ludzki gniew wywołuje nie tylko nieudana pomoc ale też i odmówienie pomocy (w domyśle -brak wiedzy).
Ze swojej strony mogę zrobić niewiele. Jeśli będzie konieczne - jeśli będziecie zmuszeni sytuacją kontaktować się z lekarzami wet - jeśli będą problemy - zaproponujcie telefoniczną konsultację ze mną. W taki sposób np. "usunęliśmy" ropień żuchwy u legwana w Bielsku Białej. Nie chcę aby zostało to odebrane jako przejaw mojej megalomanii. Daleki jestem od jakiegokolwiek wywyższania czy okazywania braku szacunku dla kolegów i koleżanek. Po prostu zgłaszam się (po raz kolejny) do pomocy w razie potrzeby.
I jeszcze jedno. Co prawda od października przestaję być nauczycielem akademickim ale nie rezygnuję z uczenia. Zorganizowałem "prywatne" szkolenia (2 letnie) dla studentów wet - 10 osób z różnych miast Polski. Uzyskają certyfikat ukończenia Szkolenia z zakresu chorób zwierząt egzotycznych a lista będzie publikowana w necie.