-
Re: Ugotowany żółw i apel do hodowców
smutna historia ale napisze tu o czyms rownie przykrym. moj kolega ktorego znam juz z dobre 11 lat mial kiedys zolwia. mi dane bylo co prawda go widziec niestety mialem wtedy z 8 lat i mimo ze juz wtedy lubilem zolwie nie bylem w stanie rozpoznac gatunku, zreszta wtedy znalem tylko stepowe. zolw ten zostal nabyty przez ojca mojego kolegi ktory to plywa na statkach w rozne strony swiata i ubil ciekawy interes z rdzennymi mieszkancami afryki, mianowicie jak to mowi moj kumpel "wymienil u murzynow mydlo na zolwia". iscie zacna inicjatywa nota bene szkoda ze u nas nie mozna robic takich zamian, jednak nie wzial pod uwage najwazniejszej rzeczy, nie mial kompletnego pojecia o hodowli. jego wiedza ograniczala sie do tego ze zolwia trzeba karmic salata :/ tak tez ten nieszczesny zolw ktorego gatunku nie dane mi bedzie nigdy poznac trafil w bardzo nieprzyjazne i niebezpieczne dla niego srodowisko czyli dom mojego kolegi a dokladniej karton w ktorym nie bylo nawet sciolki. tak tez biedak zyl w suchym kartonie, ktory lezal na podlodze, na srodku pokoju i jadl tylko i jedynie salate. zyl tak do czasu gdy pewien pieprzony bahor a dokladniej mlodszy brat mojego kumpla nie postanowil porzucac sobie w zwierzaka rysorakiem. no i jak pewnie sie domyslacie zostal trafion w glowe... opis zgonu jest podobny do tego ktory przedstawil antoni tzn z jego glowy zaczela wyplywac biala ciecz (wg opisu mojego kolegi ktory byl swiadkiem tego zdarzenia). jak to wspomina do dzis moj kumpel zowl i tak by dlugo nie pozyl bo przeciez to zolw z cieplych klimatow a u nas by mu bylo za zimno. jak to slysze to mi zal dupe sciska. na jaka cholere laicy kradna z naturalnego srodowiska zagrozone zwierzeta skoro gowno wiedza o tym jak je trzymac i nawet nei maja pojecia ze jest cos takeigo jak zarowka ktora mozna zwierza dogrzewac i terrarium w ktorym moze mieszkac. po prostu mnie krew zalewa kiedy sobie przypomne ze ten maly burak zalatwil zolwia, a jesce bardziej ze zolw i tak by zdechl bo co tu dozo mowic trafil w rece ludzi nieodpowiedzialnych i zielonych. to jesce nie koniec historii. ten sam osobnik ktorego nazwiska nie podam gdyz mimo wspomnianych faktow jest przeze mnie traktowany jako dobry kolega ma ciotke ktora to takze byla posiadaczka zolwia. wg opowiesci mojego kolegi zolw ten byl sprowadzany z rosji jakies 18 lat temu. poniewaz ciotka wspomnianego osobnika miala takie samo pojecie o hodowli jak i jego ojciec pewnie domyslacie sie jak zylo sie u niej zolwiowi. aha dodam tylko ze skoro zolw byl przywieziony z rosji to pewnie byl to stepowy ale reki se uciac nie dam gdyz kumpel mimo moich wielokrotnych prozb nie pochwalil mi sie zolwiem, gdyz jak wspomnial gowno go obchodzi co ciotka robi z tym zolwiem. z jego zeznan dowiedzialem sie ze zolw mieszkal w terrarium (co mnie niezmiernie zaskoczylo) a za podloze robila gazeta (przynajmniej jakis postep). byl karmiony salata i obierkami od jablka. zolw ten byc moze zyje szczerze mowiac nie wiem bo kumpel mowi ze chyba juz nie ale nie jest pewien bo go to nie interesuje, w koncu to ciotki a nie jego. z jego opisow dowiedzialem sie ze zolw piszczal czyli najprawdopodobniej mial katar lub jakas infekcje. chyba zdechl ale nikt tego tak na 100% nie jest pewien. mimo mojej kolejnej prosby kolega powiedzial ze mnie nie zaprowadzi do ciotki zeby pokazac tego gada bo jak to uzasadnil: to zolw ciotki. ze dwa lata temu chcialem nabyc tego gada jednak koles ise nie zgodzil bo to pamiatka rodzinna i takie tam. gdy go teraz pytalem o tego nieszczasnika odpowiedzial to o czym pisalem czyli nei wiadomo czy jesce zyje ale jesli tak o czy dam za neigo 200zl? to dopiero glowa do interesow. oczywiscie zolwia bym nei wzial bo ani miejsca nie mam ani nie bede placil 200zl zeby reanimowac zolwia, tym bardziej ze nie wiadomo czy on jesce zyje. w tym momencie poraz kolejny dam upust swojemu wqrwieniu. to przeciez trzeba byc kompletnym debilem zeby trzymac zolwia po to zeby zdechl! jak wspomnialem czemu ciotka nei wziela zolwia do weterynarza kumple odpowiedzial zebym sam jej sie spytal.. to bardzo przykre ze ludzie przywlaszczaja sobie zwierzeta o których nie maja zielonego pojecia skazujac je na katorgi w tragicznych warunkach, nie interesuja się tak na prawde ich losem i nie chca ich oddac w dobre rece. no chyba zebym zaplacil podwojna cene teraz kiedy gad jest w stanie agoni ( o ile jesce zyje). niestety nie mam dostepu do domu ciotki mojego kolegi gdyz nie znam jego lokalizacji. wszystko o czym napisalem jest mocno irytujace dla wszystkich milosnikow ziwerzat a szczególnie dla mnie gdyz jestem wielbicielem zolwi, a taka tragedia dziala się w domu mojego kumpla obojetnego na wszystko. pewnie dziwicie się ze jesce nazywam go kumplem, to fakt ze mnie mocno wqrwia ten kalafior ale mimo tego staram się utrzymywac z nim dobre stosunki. ponieważ obecnie wyjechal do pracy za granice w celu zbierania truskawek i zbierania pieniedzy wiec kolejna interwencja z mojej strony będzie miala miejsce we wrzesniu po jego powrocie. może dziwic was także fakt ze jakos w to nie ingerowalem ale jak wczesniej wspomnialem moje proby spelzly na niczym a nie mam tupetu żeby wpieprzyc się komus do mieszkania i niby co dalej? zabrac zolwia? po prostu ta cala sprawa to jedna wielka masakra. trudno mi spletowac tego posta bo niby jak? apel do hodowcow nie wiele da bo przeciez nawet jeśli wiecei ze ktos zamecza ziwerza i robi to nieswiadomie ale nie chce wydawac pieniedzy na poprawe warunkow a zwierzaka nie chce oddac to co zrobic? zakoncze tym ze to nie jedyny przypadek, wiele osob znajomych mowi ze mialo kiedys zolwia ale zdechl nie wiadomo czemu. tutaj dostrzegam wine sprzedawcow którzy sprzedaja malym gnojka zwierzatko bez odpowiednich akcesoriow. to okruntne prawo biznesu na którym wzbogacaj się nie uczciwi sprzedawcy a cierpia nieszczesne ziwerzeta.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum