Z całym szacunkiem, ale jak przeczytałam posta XeO to zleciałam z krzesła ze śmiechu (XeO, nie obraź się za to). Ten człowiek (tzn. pokąsany) nie jest wcale bardzo doświadczonym hodowcą węży. Nawet nie wiem, czy można go nazwać hodowcą.... Lepiej trzymacz... Jak ktos trzyma zwierzaki od 1-2 lata, zbożówki, mahoniówki i inne (a nawet jadowite), to nie jest doświadczony, niestety... Chyba że przez los... Poza tym musiała byc jakaś przyczyna ukąszenia, bo nie wierzę, że wąż tak sobie człowieka ukąsił. Manipulowanie w terrarium, podbieranie jadu (wierzcie mi, ludzie mają najgłupsze pomysły na świecie - na co komu jad węża??), próby oswajania, szpanowanie przed kumplami/panienką (wezmę "grzechotnika" na ręce, patrz jaki mach ze mnie, a co!), próby pokazania znajomym węża (kurde, takiego mam zaje*** węża, ale się nie chce pokazać, czekaj, wygonię go i pokażę) .... i nagle dziab! Nie chcę prawić morałów, sama mam parę Trimeresurus albolabris od 5 lat, ale wcale się nie uważam za doświadczonego hodowcę węży. Nawet za hodowcę się nie uważam, po prostu je mam... I zdaję sobie sprawę, że kiedyś mogą mnie ukąsić, niestety... Ale staram się zachować wszelkie środki ostrożności, bo niby mają jad dość slaby, ale... Lepiej dmuchać na zimne.

Pokąsanemu życzę, aby już nigdy nie stał się obiektem sensacji w stylu "człowieka ukąsił grzechotnik" i oby nie wpadł na pomysł trzymania grzechotników z rodzaju Crotalus... Wszystkim zresztą tego życzę i pozdrawiam.