Biedactwa... Ludzie tylko narzekaja, nic nie robia i mysla o samobojstwie. Jakby kazdy dzieciak z rodziny biednej lub patologicznej sie zabijal, to by sie polowa Polski wykruszyla... :/ Nie myslcie sobie, ze jestem bogata i nie mam zadnych problemow. Zycie dalo mi kilka razy kopa w dupe, ale jakos zyje i staram sie nie poddawac. Czasami mam do konca miesiaca 10 zl w kieszeni i upomnienie, ze trzeba zaplacic za prad, bo mi go odetna. Ale nie siadam na stolku i nie placze. W szkole sredniej nie raz mialam 6 jedynek na koncie (piekielna chemia, do dzisiaj mam wstret do zadan na te durne mole) i miesiac do konca roku szkolnego oraz obledny strach, ze sie o tym ojciec dowie. Ale samobojstwo? Nie raz zostawil mnie moj chlopak, bez ktorego "nie moglam zyc". Jakos zyje, mam sie dobrze i nawet wredna jestem. Nie uzalam sie nad soba, jak to mi zle i nikt mnie nie kocha. W koncu sie ktos znalazl, komu na mnie zalezy, robie to co lubie, mieszkanie jakie mam, takie mam, zaden tam palac, ale mam. Mam swoje hobby. Mam gwiazdy na niebie, mam kwiaty, mam ptaki... Jestem zdrowa, nie cierpie na smiertelna chorobe - i to juz jest cos. Kazdy z nas jest w jakis sposob bogaty... Bogactwo jest w nas, trzeba je odkryc....

Nie twierdze, ze w naszym kraju jest wspaniale i błogo. Ale nie wierze, ze zaden z was nie ma jakichs radosci w zyciu, marzen... Marzenia trzeba realizowac i nie mowie tu o trafieniu w toto lotka. A nie o samobojstwach.

Nastolatkowanie mam juz za soba. Problemy tego wieku tez. Teraz mam problemy inne. Ale ŻADNEGO SAMOBOJSTWA. Nawet myslenie o tym to grzech - nie w sensie koscielnym, jako historyk jestem troche wypaczona katoliczka .

Kazdemu jest trudno. Trudno jest sie zabic, fakt. Ale jeszcze trudniej zyc z problemami - w kazdym wieku - i je pokonywac...