Zapewne nie odkryję niczego nowego i nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem, że ja również nie jestem ani wierzący, ani tym bardziej praktykujący. :]
Swojego czasu zagłębiałem się w twórczość i życie Laveya, ale to też mi po części przeszło. przyznam jednak, że z wieloma jego przesłaniami zgadzam się do teraz bo są one po prostu... naturalne.

Moje osobiste zdanie na temat tej Katolicyzmu jest takie, że ogranicza on ludzi. Stawia wszystkich w jednym szeregu i "w żadnym wypadku nie próbuj się z tego szeregu wychylić, bo będziesz się smażyć w piekle".
Bez sensu jest moim zdaniem sztuczny podział na to, co jest "git" i na to, co jest "be".
Jeśli się zastanowić nad tzw. grzechami wymienianymi w tej religii, to można dojść do łatwego wniosku: wszystko, co jest zgodne z naturalnymi instynktami, jest przez Katolicyzm potępiane jako grzechy. Im bardziej dany grzech koliduje z naszą naturą, tym trudniej przed nim uciec i tym jest cięższy. Popełnianie "grzechów" w odpowiednio spreparowanym mózgu wywołuje poczucie winy, które to nakazuje grzesznikowi iść do spowiedzi. Spowiedź (tzw. święta) i inne tego typu usługi napędzają interes firmie zwanej KK.

Jestem wielkim przeciwnikiem chrzczenia dzieci. Niby konstytucja w naszym kraju gwarantuje swobodę wyznaniową, ale istnieje przyzwolenie społeczne na to, aby młodych ludzi na siłę czynić kimś, kim być może wcale by nie chcieli być. Niestety - zdaję sobie sprawę z pruderyjności naszego społeczeństwa. Nie ochrzcisz dzieciaka? Nawiedzone ropuchy wyznające Radyjo pożrą Cię żywcem. Dlatego podejrzewam, że jeśli kiedyś dojdzie do momentu, że dorobię się młodego Mefistka, to dla jego dobra będę musiał dla niego wykupić usługę zwaną chrztem. :/ Jednak wychowywać go będę zgodnie z obiektywnym podejściem do życia - bez narzucania żadnej religii. Sam sobie wybierze, co dla niego najlepsze.

Już jako dzieciak czułem, że Katolicyzm mi nie podchodzi. Idąc do komunii (no może nie dosłownie, ale mniej więcej w tym wieku) zastanawiałem się jak to jest, że skoro ponoć wszystko co się dzieje, dzieje się za sprawą boga, a bóg jest "źródłem wszelkiem miłości", to na świecie jest tyle nienawiści?
Po jakimś czasie na lekcji religii usłyszałem odpowiedź na to pytanie: bóg nas testuje - wystawia nas na próbę.
Ja się w takim razie pytam: skoro bóg jest sprawiedliwy, to dlaczego na próby wystawia tylko niektórych (i to nierzadko tych, którzy na takie próby ni w ząb nie zasłużyli) a nie wszystkich??


Na koniec mała anegdotka/zagadka z kamieniem. Mam nadzieję, że jest tu jeszcze ktoś, kto jej nie zna.
Rzecz jest na fakcie. Jeśli się nie mylę, to rozmowę przeprowadził Einstein. Jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie, bo sam chciałbym się upewnić.

E: Einstein
K: Jakiś Katolik


E: Czy Bóg byłby w stanie podnieść ten kamień?
K: Oczywiście!
E: Czy Bóg byłby w stanie stworzyć kamień większy od tego i również go podnieść?
K: Jasne - przecież bóg jest wszechmocny!!
E: A czy Bóg... byłby w stanie stworzyć tak wielki kamień, którego nie dałby rady podnieść?
K: ...

To tyle.
Życzę miłej nocy - czas spać.