Ostatnio można się spotkać z nowymdość kontrowersyjnym filozoficznym poglądem, który stwierdza, że życie nie ma sensu...

Również z ezoterycznego punktu widzenia życie wydaje się nie mieć sensu. Sens jest określany indywidualnie przez poszczególne jednostki. Życie tu na Ziemi (i nie tylko na Ziemi) to dobrowolnie przyjęte przez nas ograniczenia, służace zabawie, doświadczaniu, powolnemu odkrywaniu tego, czym naprawdę jesteśmy... Bo w jaki inny sposób ktoś, kto jest nieskończony pod każdym względemm, mógłby się bawić? Tylko poprzez dobrowolne przyjęcie na siebie ograniczeń oraz zapomnieniu tego, czym w istocie jest. To naprawdę przednia zabawa . Wielu zapewne w tym momencie może nie być zbytnio do śmiechu, ale trzeba sobie zdać sprawę z tego, że są to tylko nasze subiektywne odczucia, które jesteśmy w stanie kontrolować! Kluczem do wolności jest ich obserwacja i zrozumienie, wewnętrzny wgląd... Człowiek szczęśliwy nie koniecznie musi być bogaty, piękny, młody... Nie należy również warunkować swojego stanu ducha w stosunku do świata zewnętrznego, bo tak naprawdę nie ma żadnej różnicy między tym, co w naszym środku, a tym, co na zewnątrz. Czy nikt z Was nie zauważył tej prostej zależności, że gdy coś nas boli (niedomaganie, ból fizyczny lub psychiczny), to jedocześnie jesteśmy niemili i wrogo nastawieni do świata zewnętrznego? Także głowy do góry, peace and love! :]