Efekt Motyla byl ambitny. Przyznaje. Ale ambicja skonczyla sie po pierwszych 30 min. Pozniej stopniowo forma przerosla tresc... i zamiast pozywki intelektualnej zrobilo sie pure ziemniaczane (czyt. mdla papka)...
A apropo znieczulenia, to w trakcie ogladania Efektu M. nie przeszkodzilo mi to przewidywac z wyprzedzeniem 5cio minutowym dalszego ciagu fabuly... Albo ja jestem genialna, albo film nie najlepszy. Stawiam na to drugie