Mysle, ze to dosyc uniwersalne.

U mnie bylo to samo.
najpierw uczucie, pozniej zawod, bol, przygnebienie... ale po pewnym czasie i gniew i powolne zwracanie wzroku ku te "jasniejszej" stronie zycia... no i na koncu zanik jakiegokolwiek przygnebienia, mimo, ze to troche zmienia czlowieka...

No i tak to sie zwykle... "ZWYKLE" konczy.

No i rowniez sobie powiedzialem, ze olewam wszystkie zwiazki, a raczej pseudozwiazki...ze to wszystko nie jest warte niczego .. itp. itd. ale w zyciu przewaznie niewiele spraw uklada sie tak, jak to sobie mowimy.

Zreszta chyba nigdy nie ma tak, ze ktos "zakochany po uszy", po zawodzie zaczyna szukac sobie natychmiast kogos innego. .