Ehhh... ze środków działania bezpośredniego proponuję jakąś monotonną muzykę (najlepiej klasyka) i wyjątkowo dłuuuugą i ciężkostrawną lekturę.
Moje typy:
Tołstoj - "Wojna i pokój"
Proust - "W poszukiwaniu straconego czasu"
Joyce - "Ulisses"
Tolkien - "The Lord of the Rings" (wydanie oryginalne: 3 w 1 - właśnie pochłaniam)

Może być też jakiś podręcznik cegła - przeładowany naukową terminologią:
Szwanwicz - "Entomologia ogólna", Krebs - "Ekologia" itp.

Efekt gwarantowany, ale to tylko środek zaradczy... generalnie pójdź lepiej za radą WaRiaT'a, bo niestety znam ten problem z autopsji