Dziś w nocy spróbowałem effy.

Najpierw wypiłem 2 kawy (każda po 2 łyżeczki sypanej)
Wziąłen 2 aspiryny
Wypiłem 1 buteleczke Tussipectu
Jak po godzinie nic się nie działo wypiłem jeszcze 1/2 kolejnej butelki

Po jakiejś godzinie przyszła "faza". Ale to było jakieś gówno a nie faza! Lepsze fazy miałem jak zaczynałem z tabaką! Po kolejnej godzinie dopiłem tą drugą buteleczkę do końca. Serce waliło mocno, i strasznie chciało mi się pić. Trochę się odwodniłem. Często biegałem do klopa się odlać. Miałem sucho w ustach, a woda mało pomagała. A teraz ok 5 rano miałem taką zgage że myślałem że się zaboje jak nie znajde Rennie. Całe szczęście matka miała w torebce. Ja jakoś nie mam teraz miłych wspomnień po 1 razie z efedryną i raczej nie będe tego powtarzał!