To było tak: Agam w pewnym momencie zwiał na kanapę do fretki, jeden wąż wlazł mi prawym rękawem na plecy, a drugi się zaplątał w puszkę od mikrofonu na moim pasku - wyglądało to w sumie tak: kobiety kulturalnie sobie rozmawiają, a ja się miotam jedną ręką sięgając po Agama, a drugą ściągając sobie węża z pleców.
Agamek był bardziej zaciekawiony niż zestresowany, w drodze powrotnej pociągiem biegał po siedzeniach, aż w końcu zasnął w moim szaliku. Węże były bardzo spokojne i nie chciało im się zbytnio łazić