Ja bynajmniej nie twierdzę że lubię filmy w rodzaju Rambo 8 - nie operujmy skrajnosciami. Dla mnie filmy Lyncha to nieudolny zlepek oderwanych od siebie scen, bynajmniej nie uważam, że jest to kino ambitne... Jest to płynąca w tempie 16 klatek na sekundę sraczka myślowa pseudointelektualnego psychopaty... Paprającego się i, co gorsza delektujacego okrucieństwem. Po dwóch godzinach wlepiania oczu w migający ekran i wsłuchiwania się się w towarzyszącą temu migotaniu kakofonię mam po prostu dosyć... Wychodzę..

Dla mnie jedną z podstawowych cech kina ambitnego jest zabawa szeroko rozumianymi odwołaniami kulturowymi, aluzjami - film skłania nas do myślenia i, w zależności od naszego poziomu intelektualnego, oczytania otwiera przed nami kolejne warstwy interperetacyjne, uruchamia ciągi skojarzeń. Delektujemy się niuansami.
Po obejrzeniu filmu Lyncha towarzyszy nam nieodparcie tylko jedna myśl "O co, k...a w tym wszystkim chodziło?" Teoretycznie jego filmy zostawiają nam otwarte pole do interpretacji, tak naprawdę jednak są potwornie heremetyczne.