Do do Waszych "objawow" to to calkiem normalne :] Przynajmniej widze po sobie, ze nie jestem indywidualista w "newrach"
Co z tego, jak wylazlem z nerwicy juz gdzies z rok temu, jak klopoty z sercem mam do dzis. Przynajmniej tak to odczuwam, mimo, ze niby wszystko, jest ok.
W sumie ze mna bylo tak, ze zastanawialem sie, co by do jakiegos specjalisty nie pojsc... Przepisalby psychotropy i bylby spokoj :> Ale jakies kilka godzin po takim rozwodzeniu sie nad tymi pierdolami, doszedlem do wniosku, ze ludzkie urojenia, wyimaginowane smutki i zale to jedno wielkie gowno, bo dopoki kreowalem sobei sztuczne problemy, dopoty bylo niefajnie

A to, ze co jakis czas serce zadudni mi w rytm Mayhem, to juz luzik/

Co do wiszenia, ciecia sie i takich tam, to nie probowalem, bo nie mialem dla kogo, ani dla czego tego robic. Nikt, ani nic nie jest tego warte.


Podoba mi sie taki poglad.