Sculptor napisał(a):

> "Gdyby moim znajomym mialby byc gej, to mysle, ze
> zaakceptowalbym go bez problemu, ale pod warunkiem, ze
> zachowywalby sie jak kazdy inny czlowiek." - to znaczy jaki
> inny czlowiek - ma sie zachowywac jak hetero (i to wlasnie jest
> to ogole to hetero) jak ma sie zachowywac jak hetero jak on
> chce by SOBA czyli homo. Homo chca byc homo i sie zachowywac
> tak jak oni postrzegaja swiat. Wiec nie da sie tak jak piszesz
> - jesli kultora homo zaistnieje to on sie nie bedzie zachowywal
> jak hetero tylko jak on sam czyli homo i z tego co piszesz nie
> zaakcaptujesz go.
>
> Przykro mi ze to uwidaczniam ale o to mi chodzi w kazdym jest
> brak zgody na ta "odmiennosc" (takie ladne slowo znaleziono
> zeby kruka ubrac w papuzie piora)
>


Nie zaakceptowalbym czlowieka w swoim towarzystwie, ktory chodzilby w rozowych ciuszkach, piskal do mnie cienkim glosikiem i mowil przy mnie: "o jaki ladny facet idzie... ale bym go zerz... khem". Ale powiem Ci, ze nie akceptuje w swoim towarzystwie takze i hetero, ktorzy zachowuja sie jak niewiadomo jakie koguty... jacy to oni nie sa podrywacze lasek i sexy i ile to oni panienek nie przelecieli... o takim aspekcie mowie... Nie chodzi mi tu o samo bycie homo, czy hetero, a emanowanie tym w srodowisku....
Generalnie lubie, kiedy ludzie, z ktorymi prowadze rozmowy, uzywaja w dyskusjach mozgu, a nie rozporka. I jezeli wiedzialbym, ze moj "kolega" ma chlopaka, z ktorym robi "swistu swistu", a nie okazywal tego, jaki to on jest "homo wyzwolony i jak mu jest dobrze w lozku z Alfredem", to nie mialbym nic do goscia.
Wiec podejrzewam, ze traktowalbym takich gejow tak samo jak i hetero zachowujacych sie jak banda debilnych hetero-baranow, ktore maja mozg umiejscowiony w napletku.