Świetny film, choć pewnie książka lepsza (bo to norma. Czy wam też John wydał sie jakimś nawiązaniem do Jezusa? Wiecie cuda, ta scena w kinie kiedy światło z projektora tworzy wokół niego jakby łunę czy jak to się zwie, zbieżność inicjałów (John Cofee >> J.C.; Jesus Christ >> J.C.).