-
Re: Coś się dzieje w Chorzowie
Sprawa trzecia czyli „Krzysztof Naczas raz jeszcze”.
Kim jest Krzysztof Naczas vel San rains vel Nana Anna i kto wie jeszcze jakimi nickami? Ano nastoletnim (a więc myśli, że bezkarnym) mieszkańcem Tych, który już dwukrotnie miał skonfiskowane (przy udziale Policji, prokuratora i biegłego) śmiertelnie jadowite węże (ostatnio 2 grzechotniki i żmiję łańcuszkową o dziwo zarejestrowane [CITES III] w urzędzie przez nieznającego przepisów, a nie mającego świadomości co robi urzędnika ), które przechowywał w swoimi pokoju za zgodą swoich (świadomych zagrożenia ale tłumaczących się „pasją” syna rodziców). Już raz sąd zadecydował o jego losie wydając wyrok i uznając jego winę. Teraz czeka go zapewne kolejna sprawa po ostatniej konfiskacie.
Krzysztof Naczas także jest znany z tego, że oferował w Internecie jadowite węże (na allegro, tu na forum i Bóg wie gdzie jeszcze). „Zadarł” z większością terrarystów na Śląsku, a być może i w kraju (choć są doniesienia, że w Czechach też ma wrogów) nie płacąc za wzięte zwierzęta, oszukując, kombinując donosząc na innych znajomych.
No i co z tego wynika? Gdy tylko nadarzyła się okazja, by się odgryźć temu, który pozbawił go węży w imię prawa, skorzystał z tego i to wrednie. Zobaczywszy Marka Brachaczka w TVN zadzwonił do redakcji Gazety Wyborczej i „Zadzwonił do naszej redakcji. - Nic do ukrycia? Pan Brachaczek na terenie zoo sprzedawał mi zwierzęta objęte CITES (...) - powiedział "Gazecie". Dalszy ciąg tej farsy na stronach gazety i w odnośniku DR Roberta przeczytać można.
Po przeczytaniu artykułu (z gazety która raczej zaczyna zajmować się informacjami przekazywanymi przez przestępców o niesprawdzonej reputacji) wnioski nasuwają się same i znowu trzeba tylko uruchomić logiczne myślenie (którego najwidoczniej brak wielu osobom z tego forum też).
„W czwartek okazało się, że obcy człowiek może wejść do zoo bez biletu, kupić na miejscu pytona i wynieść go pod kurtką.”
Każdy odwiedzający zoo jest obcy, no bez biletu wszedł Naczas i Oleksy (jaki z niego terrarysta jeśli nikt o nim nie słyszał i nie widnieje w żadnym spisie terrarystów, choć to nie obligatoryjne w terrarystyce), pyton był kupiony od Brachaczka, a nie od Zoo (choć na jego terenie, ale mogła się odbyć w kiblu miejskim, tylko że tam Brachaczek nie pracuje), a wyniesiony pod kurtką, bo jest zima i by zamarzł gdyby był wyniesiony w „nylonbojtlu” (reklamówce), a nie dlatego, że ktoś (Oleksy i Naczas) ma coś do ukrycia.
„Gdy brałem tego warana, pan Brachaczek proponował mi żmiję nosorogą - powiedział nam Oleksy. Żmije nie tylko są chronione, ale też jadowite.” Jaki głupi uwierzy, że tak było nikt o zdrowym rozsądku (a do takich z pewnością należy Marek Brachaczek) sprzedałby jadowitego gada osobie „niepewnej” (a do takich z pewnością należy Naczas i jego kolega Oleksy).
„Dwa lata temu widziałem w zoo trzy boa tęczowe. Spytałem pana Brachaczka, ile one kosztują. Odpowiedział mi, że one nie są na sprzedaż, bo zostały odebrane na granicy przemytnikom i są przetrzymywane do czasu rozprawy sądowej. Pół roku później zaoferował mi, że mogę kupić te węże.” No i kto to widział lub słyszał? Z pewnością Marek Brachaczek mógł oferować tęczówki ale nie te, tylko pochodzące z jego hodowli (bo te będące na stanie zoo z są „nie do ruszenia”).
Widera wzmożył też kontrolę w zoo. - Sprawdzamy ewidencję urodzin i zgonów w ogrodzie, a także, co się dzieje ze skórami padłych zwierząt. A co on ma do ZOO instytucja ta podlega jurysdykcji Ministra Środowiska, a zawiesić w czynnościach może dyrektor ZOO, a nie prezes upadającego WPKiN. Nawet jeśli zbankrutuje Park to i tak o upadłości ogrodu zoologicznego decyduje kto inny (Minister Środowiska). Tylko pieniądze na działalność ZOO idą przez ręce p. Prezesa Widery a tu już jest zasada „jeszcze jeden pośrednik, jeszcze większe straty pieniędzy”.
Po drugie każdy ogród zoologiczny prowadzi ewidencje przychówków, zgonów i wymian hodowlanych, bo takie są przepisy i to międzynarodowe.
Istnieje jeszcze inny artykuł nieudolnego autorstwa p.Goślińskiej, w tym temacie, którym wątki są tak poplątanie, że niewiadomo kto wszedł do zoo, kto kupił i kto kogo (no cóż niekompetencja redaktora, pomyślałby kto, gazety na poziomie). I w którym jest napisane że to kupujący Oleksy odmówił przyjęcia dokumentów rejestracyjnych (tzn. podania adresu by mu je przesłać) choć sprzedający Marek Brachaczek poinformował go czym to grozi (nikt nikogo nie może zmusić by wziął dokumenty rejestracyjne i zarejestrował gada w ciągu 14 dni). Brachaczek poinformował także nabywcę jak utrzymać węża w warunkach domowej hodowli. Podobno pyton miał dwa kleszcze, a kto je widział??
Wnioski: Naczas miał okazję odgryźć się Brachaczkowi za to, że zgodnie z prawem skonfiskował mu jadowite śmiertelnie węże (i to dwa razy), których nikt (tzn. żaden ogród zoologiczny) nie chce w depozyt bo m.in. nie posiadają drogiej i to bardzo surowicy. Brachaczek (opis postaci w następnym poscie) poniósł karę (niesłuszną bo i za co?), że sprzedał swojego, zarejestrowanego pytona królewskiego, gdy był w pracy (podkreślam nie sprzedał zwierzęcia występującego na stanie ogrodu zoologicznego więc nie okradł swojej firmy). Gdyby marek Brachaczek pracował np. na kolei to artykuł musiał brzmieć „Pytona można kupić z pociągu” i co i nic bo przecież można to robić byle by nie okradać innych.
Dajcie spokój ludziom dobrej roboty, a szydercy , przestępcy do pierdla a nie donosić do gazety.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum