Najgorsza śmierc,to umrzeć ze starosci.Nawet nie chciałbym sobie wyobrazić jak cieżko jest życ mając cos w okolicach 90 lat,i nie wiedząc czy obudzisz sie jutro ,czy nie.Chyba bym nie mógł zasnąć ze strachu.
A najlepsza-szybka.A jest ich wiele.
Od nierealnych,czyli znalezienie sie w epicentrum wybuchu bomby jądrowej,przez troche bardziej realną-wysadzenie materiałem wybuchowym jak zamachowiec samobójca,przez najprostszą do realizacji:wejscie na 10 piętro budynku,przywiązanie 20-to metrowej linki do klapy zsypu na smieci,pentelka na szyje,otworzyc okienko i heja-w dół.Zanim dolecisz do gleby to pętla urwie ci głowe,a co najmniej złamie kark.
Pozatym mozna wymieniac milion sposobów.
A najbardziej obrzydliwa smierc to niezaleznie od przyczyny-taka gdy wegetujesz na szpitalnym łózku,i juz nawet nie masz tyle siły by skończyć ze sobą i przerwac te nierówną walkę.
To jedyna rzecz na jaką nie chciałbym sie nigdy w życiu narazic.
Bać sie trzeba nie smierci,lecz życia-bo ono jest trudniejsze.